środa, września 07, 2011

być może koniec marazmu

kto żyw niech trzyma kciuki. Jeśli w ciągu najbliższego tygodnia nie zmieni się moje biurwowe życie - to nie wiem kiedy się zmieni... i czy w ogóle... Oznaczałoby to ostateczną kropkę na blogu. Ostateczną w tym sensie li tylko, że i tak on nie istnieje odkąd grzędę kurnikową zajęłam, co nie tylko popędy zabija ale i komórki szare niestety (taka forma samoobrony, ech..), a w tym wypadku istnieć przestałby ostatecznie. Na szczęście obyłoby się zdecydowanie bez ofiar...

Szkoda mi tego wszystkiego, ale gdzieś, kiedyś balon frustracji musi albo ulecieć albo pęknąć, ot co...