środa, września 07, 2011

być może koniec marazmu

kto żyw niech trzyma kciuki. Jeśli w ciągu najbliższego tygodnia nie zmieni się moje biurwowe życie - to nie wiem kiedy się zmieni... i czy w ogóle... Oznaczałoby to ostateczną kropkę na blogu. Ostateczną w tym sensie li tylko, że i tak on nie istnieje odkąd grzędę kurnikową zajęłam, co nie tylko popędy zabija ale i komórki szare niestety (taka forma samoobrony, ech..), a w tym wypadku istnieć przestałby ostatecznie. Na szczęście obyłoby się zdecydowanie bez ofiar...

Szkoda mi tego wszystkiego, ale gdzieś, kiedyś balon frustracji musi albo ulecieć albo pęknąć, ot co...

sobota, marca 19, 2011

trochę masakra a trochę nie...

No i stało się, zostaję pełnoetatową biurwą. Tak mnie się przynajmniej wydaje.... Prima aprilis - idealny dzień aby napocząć pełnowartościowy stosunek pracy (jakkolwiek obrzydliwie by to nie brzmiało...). Piszę pod presją. Tomiszcza zaległe... Cieszę się , że to raczej "zwisa"...