środa, stycznia 28, 2009

medialny debiut dyżurnego sierściucha

jakiś taki nieostry wśród kopyt

trochę nieśmiały

przestań błyskać, Czesiu chce jeść!!!

wtorek, stycznia 27, 2009

sesja

no i to chyba tyle w temacie

ewidentnie mi odbija z braku czegoś lepszego do roboty

bo do nauki jakoś się cholera zabrać nie mogę...

historia pewnego romansu

schabik poznał śliweczkę
po kilku uściskach pośród majeranku
znajomość podlano tanim winem
mnóstwem taniego wina :-)


udało się nawet znaleźć ciepły kącik na ponad godzinkę
i tu fotostory się kończy...
zdjęcia z samej konsumpcji okazały się nazbyt niecenzuralne ;-)

(scenariusz od K.)

piątek, stycznia 23, 2009

...

Nożownik w belgijskim żłobku. Strzelanina w Norwegii. Skatowana czterolatka w Polsce.

piątek, ech

słabość

Ostatnio było zdecydowanie niedobrze. Szczególnie w sobotę. Pobudka z temperaturą 38,6, szybka podróż do lekarza, oczekiwanie, mała awantura - prywatne przychodnie także przezywają oblężenie - połączona z niejakim szantażem małżowym. Wieczorem było tylko gorzej i doszło w końcu do 40 - jak dla mnie temperatura wrzenia. telefony na pogotowie, instytucjonalne rady nie od parady i takie tam. Od tej pory do dziś - Rulid, ACC 600, Trilac, Bronchicum i nieśmiertelna pyralgina. Jestem jak wyżuta i wypluta - zaliczenia i egzaminy zeszły zdecydowanie na plan dalszy, prace pisemne, z konspektem magisterki włącznie, tułają się gdzieś w nieodkrytych, wirtualnych obszarach. Nie można tego ująć w bardziej elegancki sposób - jestem w jakiejś ciemnej, głębokiej dupie.

No może i można

kucam w malinowych krzakach

masakra...

czwartek, stycznia 15, 2009

sw

Dziś od 16 proszę trzymać kciuki. Właściwie to można już zacząć, bo z pewnością się przyda. Na ostatnią chwilę usiłuję jeszcze upchnąć w głowie arkana wszelakie socjologii wiedzy, niestety ze względu na zbyt ograniczoną pojemność obiektu docelowego jakoś sama sobie sukcesu nie wróżę.

Magia przyda się więc zdecydowanie. Czyńcie uroki a wstąpię do sali w poświacie oktarynowej i wtedy na pewno wszystko będzie dobrze. W przeciwnym razie...

ech, a trzeba było...

wtorek, stycznia 13, 2009

Guglam sobie, sprawdzam oferty banków, czytam Pratcheta, ogladam tiwi, piję dżin, palę, wypisuję głupoty...

A powinnam się uczyć

cholera

poniedziałek, stycznia 12, 2009

gorączka sobotniej nocy

powiedzmy...

urodziny się u mnie odbywały. Oczywiście nie moje. Impreza dosyć objęta stagnacją ogólną, ale wódka się polała na tyle wystarczająco, aby ostatnim gościom należało sugerować - najpierw subtelnie, potem trochę mniej - wyjście. No i nie do końca nawet dlatego, żebym zabawy do rana nie udźwignęła, ale to zupełnie inna historia.

Małż na kwestię zakończenia imprezy, stwierdził, że ona jest stricte moja i ja mam się o co martwić a nie on. Gówniana wymówka. Najwyraźniej los pokarał go zatruciem (choć nie ukrywam, że to naprawdę przykre i szczerze mu współczułam) - dochodzę do wniosku, że nie tylko alkoholi, ale i niektórych rodzajów wódek nie należy zgoła ze sobą mieszać.

Znów czuję się zbyt zagubiona i za stara na zabawę w egzaminy. Właściwie to nie prawda, może i rodzaj wymówki. Zmęczona czuję się na pewno i mam przy tym poczucie zajmowania miejsca po nieodpowiedniej stronie. Klasycznie - życiowe pretensje.

Może też trochę dlatego, że kompletnie już nie bawią mnie takie rzeczy. Więcej powiem - mierżą...

z zasobów joemonster.org
z zasobów joemonster.org

Zupełnie z innej beczki - marzy mi się szczeniak jack russel terrier. Myślę, że sierściuch dyżurny, choć zapewne z oporami, byłby w stanie się z nim dogadać, a i nam na zdrowie posiadanie ogólnie by wyszło. Nie jest to niestety koniec moich marzeń na obecną chwilę - kolejne to jakiś Canon PowerShot lub coś podobnego. Na chwilę obecną - poza zasięgiem mojej kieszeni oba marzenia. Jest to dość popularna przypadłość u ludzi nie zarabiających i otrzymujących coś, co można, jedynie w naciągany sposób, nazwać subsydium. Trudno uha ha

Ok, zdaję sobie sprawę, że wzdychanie do rasowego szczeniaka jest kompletnie bez sensu, szczególnie, że schroniska pękają w szwach, ale historia moja przygarniania, fakt, ze głównie sierściuchów, może trochę usprawiedliwia ochotę posiadania zwierzaka, choć odrobinę pewniejszego mentalnie. Nie jest to miejsce do opisywania prób złotej cierpliwości i ratowania. Oczywiście jest to wyłącznie subiektywny punk widzenia, ale...

Wracając do imprezy - ludzie najwyraźniej dzielą się na takich, którzy po prostu świetnie się bawią, gdziekolwiek by nie byli, bądź na takich których trzeba odpowiednio poić lub odpowiednio zabawiać. Druga kategoria jest zdecydowanie częstsza w moim doświadczeniu. Gdyby nie garść tych pierwszych, jeszcze bardziej zaczęłabym się zastanawiać co ze mną jest nie tak (stan na dziś - chyba wystarczająco bardzo). Nie zabrakło dyskusji na temat Gazy, udowadniania jak głęboko jestem w błędzie, ciemna i w ogóle, bo popieram Izrael, a na koniec tuby z japońskimi mangowymi hiciorami. nie mogłam zasnąć do 8.

Ta gorączka więc, to tylko o tyle, o ile objawy PO przypominały wirus grypy żołądkowej u małża.

czwartek, stycznia 08, 2009

PG porn

Nareszcie ktoś ogarnął temat i zrobił coś całkiem sensownego. Jestem pod wrażeniem - pomysł niby prosty, ale po pierwsze należy na niego najpierw wpaść, a potem jeszcze mieć takie możliwości realizacji :-D

A ja przerabiam drugą z rzędu noc bezsenną. Tym razem naprawdę, jak zresztą widać, nie mam nic do roboty, ale cóż. Posypało śniegiem i białe noce snują się półjawnie...

środa, stycznia 07, 2009

niecenzuralnie ciut , ale od serca

a raczej spod wątroby...

Ten blog powstał sobie ot tak, na wszelki wypadek, gdyby miało mi się pewnego dnia zachcieć pisać, czyli prawdopodobnie, jak pewnie większość blogów na całym świecie, zupełnie bez sensu. Najwyraźniej nastąpił znów ten "pewien dzień" właśnie dziś. Głównie pewnie ze względu na to, że siedzę przy klawiaturze już od jakichś 12 godzin, no i tak jakoś z rozpędu wyszło.

Zmęczona jestem diabelnie, cóż - siedziałam i nie siedziałam z własnej woli. Nie z własnej, bo całonocna tFurczość radosna została mi "zadana", niespecjalnie w zgodzie z moją dobrą wolą. Z własnej woli natomiast, bo równie dobrze mogłam ją wykonać już wcześniej. Ba, zacząć nawet tFożyć już miesiąc temu, w spokoju i tempie 3 linijki dziennie, jak zwykle zresztą postanowiłam wszystko pozostawić na ostatnią chwilę. może nie tyle wiec o woli tu powinnam ile o głupocie niemożebnej. No, ale skoro tego się nie leczy, to cóż ja biedna mogę poradzić heh

Gdyby miał się ktoś ochotę centralnie słowem drukowanym wziąć i zajebać, to zamiast kontynuować czytanie tych bzdetów (jeśli w ogóle osoba taka się kiedykolwiek znajdzie) - proponuję sięgnąć po List o humanizmie niejakiego Martina H. (miłośnikom przypominam, że o gustach się nie dyskutuje...) Nad tym spędziłam ostatnie godziny, a po prawdzie to nie nad tym ile o tym było wymiędlane... Zdecydowanie za stara się czuję na takie wypociny i ze zbyt małym zacięciem filozoficznym, by traktować to jakoś bardziej poważnie (najwyraźniej brakuje mi jakiejś specjalnej żyłki pierdzącej, aby mnie to kręciło).

No i jak to mówią - pierwsze koty za płoty. Dalej ani mądrzej ani tym bardziej zabawniej z pewnością nie będzie, ale skoro nie ma się człowiek wypłakać, wyżalić, wyjojczyć, nawywnętrzać, to w końcu nie ma nic lepszego jak jakaś niszunia w przepastnej sieci. Tańsze to niż jakaś terapia, a i dobrych rad wujka dobra rada można w opcji nie załączać. Baaardzo wygodne ustrojstwo.

a za oknem -20C ładne globalne ocieplenie... dziękuję bardzo, chyba pójdę poemitować trochę CO2