piątek, kwietnia 22, 2005

Mija czas...

Za niespełna tydzień wylatujemy do Korei a potem Japonia J Wszystko fajnie, tylko, że chodzą słuchy (wiewiórki donoszą), że wciąż nie mamy zakupionych biletów na lot do Korei (a robi się już trochę późno). Oczywiście trwa teraz cała afera z pakowaniem różnych dziwnych strojów. Dostaliśmy np. prikaz aby umieścić sobie w bagażu podręcznym butki, w których tańczymy ( w moim przypadku cztery pary – brakuje jeszcze tylko kierpiec do kompletu...) No i w ogóle czasu mało a roboty dużo... heh. Ciekawe jak tam będzie właściwie – wyjazdy z zespołem są dla mnie zawsze jedną wielką niewiadomą. Póki co nie miałam specjalnie szczęścia do jakichś wypoczynkowych (typu Sycylia) czy też dość egzotycznych (jak Meksyk i Korea czy Japonia właśnie). Los się już częściowo odmienił. Co z resztą – to się dopiero okaże. W Japonii np. mamy być zakwaterowani u rodzin, co samo w sobie brzmi super, ale może się takie na miejscu wcale nie okazać. Np. jak dogadać się z Japońcami, którzy nie mówią po angielsku? Wot zagwostka! Mamy niespecjalnie dużo kasy na ten wyjazd niestety – ba, prawie wcale jej nie mamy. No i mam jeszcze nadzieję, ze nie będę się musiała z nikim użerać na tematy w stylu: czy mogę nocować z własnym mężem czy też nie, bo na samą myśl zbiera mi się na wymioty. Byłoby fajnie dorwać tam jakiś internet ( co podobno wcale nie jest takie trudne (ja wyobrażam to sobie tak, że powinno być nawet łatwiejsze niż w Polsce...) mogłabym jakoś bardziej na bieżąco relacjonować wrażenia z pobytu, a na dodatek może i zdjęcia powstawiać? Póki co jesteśmy straszeni innymi wtyczkami i takimi tam pierdołami, oczywiście wszystko powinno się okazać na miejscu, ale wolałabym jednak zasięgnąć WIARYGODNYCH opinii jeszcze przed spakowaniem się. No bo po cholerę np. targać ze sobą komórkę, której nie da się naładować? Czy inne tego typu...

0 komentarze: