czwartek, listopada 10, 2005

wszystko czego mi potrzeba

to ciepła gawra i święty spokój... Zaspałam dzisiaj kompletnie na
zajęcia (to chyba efekt dwóch godzin snu wczoraj heh...). Tzn. nawet
nie to, ze nie wstałam przed siódmą, nawet herbatkę tradycyjnie
wypiłam, ale jak spojrzałam za okno to zasłabłam zupełnie i bardzo
skutecznie...Mgła jak korzuch na mleku gęsta, zmokłe kury na
przystankach i świeży żwir pod powieką... Dość powiedzieć, ze na
powrót ocknęłam się mniej wiecej w momencie, gdy Marcinkiewicz expose
kończył. Z jednej strony dobrze, bo natychmiast cisnienie mi
podskoczyło, no ale z drugiej zupełnie czegokolwiek mi się odechciało.
Ostatnio to jakby norma w sumie. Sama się sobie dziwię, że właśnie
piszę :P Coraz bardziej, cholera, nie pasuje mi ta strefa
klimatyczna...

0 komentarze: