środa, października 27, 2004

co by tu wtrząchnąć...?

Królestwo za kawałek czekolady !!! (może być ewentuanie pizza serowa heh...). A tu do wyboru miód albo cukier... Wszystko przez te hektolitry kawy, które dzisiaj dzielnie wprowadzam od rana do organizmu - już niemal czuję się tak, jakbym brała udział w jakimś teście konsumenckim conajmniej... No, ale udało się odwalić kawał dobrej roboty, w dodatku jak najbardziej potrzebnej :) Adaś dostał soundtrack Rocky'ego (nie wiem na cholerę mu to , ale to kreatywny chłopiec, więc ma pewnie swoje powody - czyt. //chałtura//)
Wiedeńska świnka, która noszona w portfelu ma przynosić szczęście w finansach tak się rozbestwiła, że (niemal jestem tego pewna) zaczęła wpierdzielać banknoty. No bo jak nie ona, to kto, hę?
W każdym bądź razie, przez ten jej świński, niepochamowany apetyt, rozpoczęliśmy na Wołoskiej akcję dojadania resztek zapasów. Musiałabym skłamać, gdybym napisała, że w związku z tym odżywiam się podpleśniałym chlebem i nadgnitą cebulą - szczególnie po tym jak odkryłam jeszcze dwa litrowe słoje genialnego bigosu Wini z teodorowym dzikiem w środku -
PYCHA!


Proszę nie zapominać, że jest dzisiaj okazja do świętowania :) (bo przecież każda jest dobra,a tylko niektóre lepsze ) Otwarto dzisiaj, mam nadzieję, że z odpowiednią pompą, liczący aż 50,4 km nowy odcinek autostrady Wielkopolskiej, aż do Nowego Tomyśla. Pierwsi szczęsliwcy będą mogli zacząć testować asfalt już dziś o północy. Ech, żeby tak codziennie taki news zajebisty się trafiał

Pewnie wrócę tu dziś jeszcze, ale jeśli ktoś się spodziewa, że z zamiarem napisania wreszcie czegoś mądrego to... się grubo rozczaruje (hehe)

Prosze i coś na jesienną depresję:

***
Wstaje góral rano, wychodzi przed chałupę,
przeciąga się i krzyczy: "- życie jest pięęęęęęęęęekne!!!!!!!!!!!"
A góry z przyzwyczajenia odpowiadają:
".. mać ... mać ... mać ..."


3:00
Czyli do domu wróciłam punktualnie na swoją dobranockę ;) Zafundowałam sobie elgancką wycieczkę na Pragę Pn., a potem na Ursynów. Praga w interesach ;), a jakżeby inaczej heh. Cholera, to miasto naprawdę potrafi być na swój sposób piękne i muszę przyznać bez bicia, najwyraźniej zaczynam do niego odczuwać coś na kształt sentymentu. Trasa przejażdżki wiodła wybrzeżem gdyńskim, helskim i jakim tam jeszcze, ale widok na prawobrzeżną część miasta, poprzez, lekko przydymioną jesienną mgłą, Wisłę - kto nie widział, niech żałuje, albo leci to naprawić czym prędzej. W srodku nocy koniecznie, bo nie ma całej tej masy samochodów, a w dodatku okazuje się, że po północy wyłączane zostaje oświetlenie główne mostu syreny (pytanie: awaria czy oszczędności?). Praga nocą też prezentuje się jakoś tak - dostojnie? Nie potrafię znaleźć odpowiedniego słowa. Aż prosi się o długi spacer. Cóż, kiedy rozsądek mówi kategoryczne NIE. Ech, znów się rozmarzyłam, ale dziś będzie konsekwentnie konsumpcyjnie. Otóż na Ursynów zagnała mnie nagła potrzeba posilenie się, i to nie byle czym, bo konkretnie ta, dość długa, przejażdżka spowodowała u mnie nagłą potrzebę spożycia (w dodatku nie byle czego !) kromala z pasztetem i kiszakami :D
Ekskluzywna ta, skądinąd, zachcianka wzięła się niestety stąd, że z pewnych, wyższych od poziomu mojej percepcji, przyczyn, nawet brudnym stertom naczyń przy Wołoskiej po bigosie Wini zostało li tylko mgliste wspomnienie...ech
W ten sposób trafiłam więc do ursynowskiego eldorado, przez niektórych proli określanego mianem "Tesko". Ku mojej wielkiej radości okazałam się być niemal jedynym klientem (czekają na przedłużenie koncesji, więc na stoisku monopolowym jedynie wiatr hula, a zawianych nie widać) więc w przypływie dobrego humoru wypełniłam nawet jakieś ankietki do badań konsumenckich przy kasie (co dało pannie kasjerce czas na odnalezienie kodu margaryny). No i właściwie na tym kończy się tych moich przygód kilka - bo w pół godziny później znów oklapłam przy klawiaturze i tak wciąż zalegam..
Puęty rybiata znów więc nie budziet. Ale w końcu na co komu ona.......

0 komentarze: