czwartek, października 28, 2004

Jesienin jesienny...

* * *
Męczy mnie życie w kraju mym
Smutkiem przestrzeni hreczkosiejnej,
Porzucę chaty niskiej dym,
Będę włóczęgą i złodziejem.

Pójdę przez biel kudłatą dnia
Ubogich kątów przetrząść plewy.
I na mnie druh, czysty jak łza,
Wyciągnie majcher zza cholewy.

Wiosną i słońcem pośród łąk
Jest wymoszczona żółta droga.
Ta, której imię gaśnie wciąż,
Jak psa przepędzi mnie od proga.

Znów do rodzinnych wrócę strzech,
Cudzą radością się ucieszę,
W zielony pod oknami zmierzch
Na swym rękawie się powieszę.

Zsiwiałe wierzby tkliwość głów
Poprzez opłotki nachylają.
I mnie pod wycie wiejskich psów
Nie obmytego pochowają.

A księżyc będzie iść i iść,
W jeziora roniąc swoje wiosła,
I Ruś tak samo będzie żyć,
Tańczyć i płakać po opłotkach.

\1915r.
Jedyny w swoim rodzaju przekład Tadeusza Nowaka.

0 komentarze: