* * *
Męczy mnie życie w kraju mym
Smutkiem przestrzeni hreczkosiejnej,
Porzucę chaty niskiej dym,
Będę włóczęgą i złodziejem.
Pójdę przez biel kudłatą dnia
Ubogich kątów przetrząść plewy.
I na mnie druh, czysty jak łza,
Wyciągnie majcher zza cholewy.
Wiosną i słońcem pośród łąk
Jest wymoszczona żółta droga.
Ta, której imię gaśnie wciąż,
Jak psa przepędzi mnie od proga.
Znów do rodzinnych wrócę strzech,
Cudzą radością się ucieszę,
W zielony pod oknami zmierzch
Na swym rękawie się powieszę.
Zsiwiałe wierzby tkliwość głów
Poprzez opłotki nachylają.
I mnie pod wycie wiejskich psów
Nie obmytego pochowają.
A księżyc będzie iść i iść,
W jeziora roniąc swoje wiosła,
I Ruś tak samo będzie żyć,
Tańczyć i płakać po opłotkach.
\1915r.
Jedyny w swoim rodzaju przekład Tadeusza Nowaka.
Męczy mnie życie w kraju mym
Smutkiem przestrzeni hreczkosiejnej,
Porzucę chaty niskiej dym,
Będę włóczęgą i złodziejem.
Pójdę przez biel kudłatą dnia
Ubogich kątów przetrząść plewy.
I na mnie druh, czysty jak łza,
Wyciągnie majcher zza cholewy.
Wiosną i słońcem pośród łąk
Jest wymoszczona żółta droga.
Ta, której imię gaśnie wciąż,
Jak psa przepędzi mnie od proga.
Znów do rodzinnych wrócę strzech,
Cudzą radością się ucieszę,
W zielony pod oknami zmierzch
Na swym rękawie się powieszę.
Zsiwiałe wierzby tkliwość głów
Poprzez opłotki nachylają.
I mnie pod wycie wiejskich psów
Nie obmytego pochowają.
A księżyc będzie iść i iść,
W jeziora roniąc swoje wiosła,
I Ruś tak samo będzie żyć,
Tańczyć i płakać po opłotkach.
\1915r.
Jedyny w swoim rodzaju przekład Tadeusza Nowaka.
0 komentarze:
Prześlij komentarz