wtorek, sierpnia 02, 2005

Garść pretensjonalnych dość głupot...

Gdzieś na pograniczu rozumu jedno zakrzywienie rzeczywistości sprawia, że wciąż trafiam w ten zapomniany zaułek gdzie zdałoby sie wciąż ktoś czeka lecz tak naprawdę nie ma już nikogo.
Niespodziewane spotkanie na tym pustkowiu na nowo wywraca mi sny na lewą stronę
i tak na wskroś wynicowana układac sie staram wszystko od początku.
Jak zwykle nieudolnie.
Rodzą sie golemy głupich myśli, tabuny bzdur gotowych do wypowiedzenia, dobre rady rodem z makatek, a tłumienie tego karmionego jadem, szaleńczego genesis przypomina wbijanie gwoździa w beton butelką...
Pozostaje pytanie, czy rzeczywiście tam kogoś innego zobaczyłam czy też urojenia zamgliły mi błękit, a nić która prysła jak bańka mydlana, bądź też snuje się nadal wbrew wszelkiej logice, tak na prawdę nigdy nie istniała...?
Upijam się i upajam tą nieświadomością na nowo dopóki nie skrzepnie, nie ostygnie całkiem
to tak fizyczne i nierealne zarazem przeczucie o którym nie mam prawa nikomu powiedzieć...

0 komentarze: