środa, sierpnia 10, 2005

I na pysk chlast..

Chciałam napisać, że poziomem chlast, ale uznałam to za nadużycie (takie prywatne cugle ;) ) A rzecz będzie (częściowo przynajmniej) o flakach, a co.
Co prawda z załozenia, dość przewrotnego w sumie, człowiek nie jest niczym więcej niż workiem pełnym bebechów (milczeniem pominę tu kwestię świadomości i takie tam...), ale oszczędzę wszystkim widoku zdjęć mojej zawartości (sobie przy tym również) mimo, że dysponuję takimi od dziś i wedle specjalistów prezentują się one być może lepiej nawet niż ja sama ;). Mają się świetnie więc ja, cóż, "wyginam śmiało ciało".
Dziś wręczyłam ostatnie kwiatki mistrzom świata. Od jutra jestem znów bezrobotną cepelką, czy bezrobotnym instruktorem, czy kimkolwiek jeszcze mogłabym ewentualnie być. Nawet tUmacza do prywatnej listy 'bezrobotnych mnie' mogę już dorzucić (u jak Ukasz oczywiście)...
Co prawda jutro jeszcze czeka mnie chałtura, ale zupełny non profit, wiec już ZUS wyszczerza zębiska. Innymi słowy, drogie panie biurwy z UP - stan gotowości - nadchodzę! :D
Oczywiscie problem straci swoją rację bytu w październiku, gdy już podług zasad wszelakich stanę się pełnoprawnym bojownikiem w Szkole Głównej Gwiezdnych Wojen, ale... gdyby normalna robota dała mi szansę, to chętnie zostałabym ochotniczym bojownikiem trybu zaocznego. Ot co!
O.K., ja rozumiem, ani bryzgam, ani to ciekawe... - ot tak, popluwam jeno żółcią.
Taki już mój wątpliwy urok osobisty :D

0 komentarze: